Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi tomicki z miasteczka Wiry. Mam przejechane 21810.70 kilometrów w tym 18041.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 17.65 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy tomicki.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
71.56 km 62.00 km teren
03:43 h 19.25 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:merida

maraton Michałki

Sobota, 18 września 2010 · dodano: 19.09.2010 | Komentarze 0

Maraton w Michałkach "zaliczony". Tak można to napisać.
Po zarejestrowaniu z Romkiem za dużo czasu zesmęciliśmy przy śniadaniu, gadaniu i będąc pewnymi że start przełożą ze względu na wolną rejestrację zawodników, późno wsiedliśmy na rumaki. Po chwili okazało się że na starcie ustawiła się już spora liczba bikerów. Szybko dobiliśmy do kolejki . Za nami ustawiła się jeszcze grupka ale gdy popatrzyliśmy na numery startowe okazało się że większość z nich to byli pierwsi na Mini. Znowu startujemy z du… strony! A za każdym razem obiecujemy sobie wcześniejsze ustawienie w szeregu.
Za chwilę start. Bez formy, bez rozgrzewki-wynik mógł być tylko jeden. Na asfalcie mało się udało wyprzedzić, w terenie już trochę lepiej-wielu zwolniło znacznie jakby nigdy nie jeździli po piasku. Niestety brak formy zaprocentował już na 10 km kryzysem. Walczyłem ze sobą bijąc się z myślami że warto jednak dojechać do końca. Masakra. Jeden zawodnik , tak na oko M6 na fullu proponuje wspólną jazdę. Przystaję na propozycję i zaczynamy wyprzedzać. On prowadzi i co? Po kilometrze dwóch zaczyna mi odchodzić. Dałem sobie spokój a pan M6 pewnie się zdziwił jak za jakiś czas obejrzał się za siebie i zobaczył pustkę. No nie powiem, na psychikę dobrze to nie podziałało…
Po paru kilometrach kryzys minął, stawka się ustaliła i zaczęła się jazda w mniej więcej tej samej grupie. Raz ja wyprzedzam raz inni mnie ale wciąż te same numery. Wypatrzyłem sobie zawodnika który wydawał się sensownie mocniejszy ode mnie i podczepiłem się pod niego. Starałem się nie gubić go z oczu. I tak do prawie 40 km jechałem na „żółtą koszulkę”. Gdy od jechał, ja jechałem, gdy dawał z buta, też dawałem odpocząć nogom.
Cos koło 40 km zażyłem swoje Maximowe dopalacze i stał się cud. Siły wróciły, zaczęło się jechać jakby szybciej.
Dopadłem żółtą koszulkę, zaproponowałem że teraz ja pociągnę i pojechałem w dal. Po kilometrze obejrzałem się za siebie – nikogo. Albo dostał kryzys albo ja skrzydeł. Chyba to drugie bo już do mety to tylko ja wyprzedzałem szybko dochodząc kolejnych „pro” . Na mecie okazało się że przez te 17 km wyprzedziłem „żółtą” o przeszło 7 minut + parunastu innych. Ciekawe czy to dopalacze tak zadziałały czy psychika. Strat z pierwszej połowy jednak nie dało się już odrobić
Wynik – lepiej nie mówić 3:08 i 134 miejsce. Do zeszłego roku straciłem 16 minut a wtedy jechałem na antybiotykach! Brak sensownych treningów, wyrobionych km w tym roku.
Ale i tak maraton uważam za udany. Naprawdę fajna impreza.



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa umies
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]